Ostatnio nasiliły się komentarze krytykujące sytuację w Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowa”. Lokatorzy, między innymi, zarzucili jej władzom ograniczenie w dostępie do informacji związanych z jej działalnością Alina Mikołajczyk, przewodnicząca Rady Nadzorczej, odmówiła ustosunkowania się do tych zarzutów, wskazując na to, że organy Spółdzielni wypowiadają się w swoich publikacjach. W tej sprawie zgodził się udzielić odpowiedzi Janusz Tarasiewicz, członek RN, podkreślając z naciskiem, że robi to we własnym imieniu, a nie całej Rady.
Czy Rada Nadzorcza rzetelnie informuje spółdzielców o swoich sprawach i podjętych decyzjach?
W sprawach mało istotnych tak. Poza tym o jakim informowaniu można mówić, skoro mamy tak masowy protest, pod którym podpisało się ponad 200 osób? Także informacja w istotnych sprawach ze strony innych organów spółdzielni jest znikoma.
Ja swoją obecność w Radzie Nadzorczej (RN) traktuję bardzo poważnie i mam świadomość reprezentowania interesów właścicieli majątku, a nie wybranej grupy osób. Nie wolno zapominać, że mamy kryzys, a Spółdzielnia nie jest poza jego zasięgiem. Nie jest też zakładem produkcyjnym wybitnie sprzedającym swoje produkty, lecz instytucją funkcjonującą na bazie opłat wnoszonych przez właścicieli majątku. Zatem jej zasobność zależy od zasobności kieszeni lokatorów. Dochodzą też koszty związane z aktami wandalizmu, gdzie w roku ubiegłym wyniosły one ponad 100 000 złotych, a to niemała kwota obciążająca nasz budżet.
A informacje zamieszczane w biuletynie Spółdzielni?
Proszę zwrócić uwagę na rangę zamieszczanych tam informacji. W mojej ocenie, gdyby informacje były rzetelne i wyczerpujące na każdy, nawet drażliwy temat, nie dochodziłoby do napięć w relacjach właściciel majątku (spółdzielca) – pracownik najęty do administrowania jego majątkiem. A z tym obecnie mamy do czynienia na dużą skalę.
Czy lokatorzy mają możliwość zamieszczania w nim swoich informacji?
Uważam, że te korzystne dla władz – owszem. Co do innych…, nie zamieszczono np. protestu podpisanego przez ponad 200 mieszkańców, mimo iż takie było oczekiwanie.
A jak z docieraniem do dokumentów Spółdzielni?
Do protokołów RN, jako takich, problemów z dostępem nie ma, choć zdarza się, że zamieszczane są one na stronach internetowych Spółdzielni z opóźnieniami. Natomiast jeśli chodzi o protokoły poszczególnych komisji RN, to dostęp do nich jest nie tylko utrudniony, ale nie ma go w ogóle, ponieważ swojego czasu decyzją bezwzględnej większości członków RN zostały one… utajnione! W moim przekonaniu była to decyzja skandaliczna, ponieważ RN w głosowaniu przyjmuje protokoły poszczególnych komisji wraz z wnioskami w nich zawartymi, a więc stają się oficjalną dokumentacją RN. Powinny zatem stanowić integralną część protokołów RN i nie mogą być „tajne” tylko dlatego, że tak się komuś zamarzyło. I właściwie dlaczego? Tę kwestię powinien rozstrzygnąć właściwy sąd, ale potrzebna jest wola przynajmniej grupy inicjatywnej spośród spółdzielców – właścicieli, którzy takie wyzwanie podejmą. Proszę pamiętać, że RN działa jako organ kolektywny i decyzje zapadają większością głosów, a pojedynczy członkowie pozostający w opozycji do większości muszą stanowione prawo respektować dopóty, dopóki ono funkcjonuje. Dzieje się tak we wszystkich organach, nawet sektora państwowego, czy samorządowego np. Sejm RP, Rada Miasta, itp.
Czy podejmował Pan działania, aby to zmienić?
W poprzedniej kadencji przed przegłosowaniem tego skandalicznego aktu argumentowałem swój sprzeciw sprzecznością z obowiązującym prawem. Tu przypomnę, że po wieloletnich bataliach Komisja Rewizyjna (KR), której wówczas miałem zaszczyt przewodniczyć, skontrolowała, m.in. płace członków Zarządu i Głównego Księgowego oraz koszty zakładowe z tym związane. To KR skontrolowała proces odczytu wodomierzy w mieszkaniach, gdzie okazało się, że na przykład czynił to pracownik dyrekcji Spółdzielni, mając zagwarantowane umową, zlecenie Zarządu SM... dla swojej firmy! Za konkretną odpłatnością, oczywiście, dokonywał odczytów i rozliczeń z tym związanych. We wspomnianych protokołach są zawarte konkretne wnioski, które zainteresowani właściciele majątku (spółdzielcy) mają prawo poznać. Po to nas do RN powołano. Niestety, bezwzględna większość RN zadecydowała inaczej, doprowadzając do utajnienia protokołów przed właścicielami majątku (spółdzielcami), a zarazem przed wyborcami, dzięki którym znaleźli się w RN. To kuriozalna sytuacja…
Dodać trzeba, że końcowe wnioski komisji wcale nie muszą skupiać się na poprawie jedynie złego stanu, ale także na poprawie dobrego na lepszy.
Jako ciekawostkę dodam, że utajnienie nastąpiło wówczas, gdy bardzo świadomy swoich praw spółdzielca, pan Ryszard Myśler żądał wglądu w protokoły komisji…. Może to był desperacki akt rozpaczy RN z powodu rosnącej świadomości wśród właścicieli majątku i stąd taka decyzja? Należy zadać sobie pytanie, czy to jeszcze demokracja, czy może już obszar pewnego dyktatu?
Dlaczego według Pana się tak dzieje?
Najlepiej by było, gdyby wszystko szło po naszej myśli i nie dochodziło do spięć i konfliktów. Niestety, sytuacja wymaga niekiedy zajęcia radykalnego stanowiska. Takie są realia tego świata. Niemniej jednak uważam, że istnieje zbyt wielka zażyłość pomiędzy RN, a Zarządem. Zdarza się bowiem i tak, że Zarząd sceduje swoje kompetencje na RN, która swoją większością nie oponuje, a przecież jej poszczególni członkowie obdarzeni zostali zaufaniem dla realizacji zupełnie innych celów. Nadzór organu uchwałodawczego (RN) nad działalnością organu wykonawczego(Zarząd) czasami burzy tę sielankę. Takie są uroki i właściwości tych dwóch organów. Swoje odzwierciedlenie w tym przypadku ma pewna myśl: „Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem”.
A jak Pan oceni ostatnie podwyżki funduszu remontowego i eksploatacyjnego?
Z całą mocą chciałbym podkreślić, iż nie kwestionuję potrzeby i zasadności podniesienia stawki na fundusz remontowy, choć rzeczywiście głosowałem przeciw. Mój sprzeciw nie był podyktowany zasadą NIE, bo NIE, ale z powodu braku jakiejkolwiek informacji dla lokatorów. Odbywały się przecież Walne Zgromadzenia (WZ) i wystarczyło zebranych poinformować, że taka potrzeba istnieje i będzie brana pod uwagę, co z kolei byłoby pewną formą konsultacji. Sądzę, że można było przekonać członków Spółdzielni, czego niestety – nie po raz pierwszy zresztą – zabrakło.
Co do funduszu eksploatacyjnego – tu stanowcze „nie” z mojej strony. W nim zawarte są płace pracowników i dogłębna analiza przedstawionej przez Zarząd kalkulacji nie pozostawiała złudzeń do zajęcia przeze mnie takiego stanowiska.
No właśnie, ostatnio głośno zrobiło się wokół rzekomo wysokich podwyżek płac dla Zarządu i pracowników SM?
Zgadza się i nie są to w moim przekonaniu bezpodstawne głosy sprzeciwu. Właściciele majątku, czyli spółdzielcy mając prawo znać wysokość zarobków i koszty utrzymania pracowników (tzw. koszty zakładowe), zatrudnionych do sprawnego administrowania ich mieniem. Pokrętne unikanie udzielenia tych informacji słusznie wywołuje sprzeciw, a spółdzielcy chcą znać głównie dane dotyczące Zarządu. W planie finansowym na 2012 rok zaplanowano na funduszu eksploatacyjnym saldo ujemne w wysokości ok. minus 430 tysięcy złotych, na płace zaś kwotę... o ok. 620 tysięcy złotych wyższą w stosunku do roku 2011! Jak wspomniałem wcześniej – fundusz płac mieści się w opłatach eksploatacyjnych.
O jakie kwoty chodzi?
Na temat kwot się nie wypowiem. Udzielenie tych informacji jest w gestii Przewodniczącej RN. Prezes także nie powinien tworzyć osłony tajemniczości wokół tego tematu. Odniosę się jednak do procentowych wskaźników i tak decyzją przeważającej części RN zagwarantowano wzrost płac wszystkim pracownikom o 9%, natomiast Zarządowi, Głównemu Księgowemu i kierownikom działów o 5%. To oczywiście nie wszystko, bo na tym samym posiedzeniu RN wprowadzono i przyjęto uchwałę o zasadach wynagradzania członków Zarządu i Głównego Księgowego, gdzie w załączniku do wspomnianej uchwały, a nie w samej uchwale – wprowadzono zapis o corocznym (licząc od 1-go styczna każdego roku) wzroście płac o wskaźnik inflacji. Żeby było bardziej tajemniczo wysokość wynagrodzenia członków Zarządu i GK określa całkowicie odrębna uchwała. Oczywiście godzien jest pracownik swojej zapłaty za świadczoną pracę, ale czy w tym przypadku podwyżki były zasadne? Takie działania pozostawię bez komentarza, do oceny spółdzielców - właścicieli majątku.
W komentarzach pojawiały się głosy, że sama płaca to nie wszystko, czy chodzi o premię?
Nie jest to premia, bo tego typu dodatki dla Zarządu i Głównego Księgowego w naszej Spółdzielni nie są przyznawane. Natomiast do płacy zagwarantowano (decyzją RN oczywiście) nagrody jubileuszowe wypłacane na zasadach przewidzianych w regulaminie wynagradzania pracowników Spółdzielni oraz zastosowano zasady opłacania składki z tytułu grupowego inwestycyjnego ubezpieczenia na życie „Pogodna Przyszłość”, ustalone w zakładowej umowie emerytalnej zawartej pomiędzy Zarządem, a ZZ SM „Nowa”. Stan ten trwa już od 2005 r.
Czy uważa Pan, aby wzorem innych spółdzielni wynagrodzenie poszczególnych członków zarządu było jawne?
Czy uważam? Zgodnie z żądaniem znacznej grupy właścicieli majątku bezwzględnie domagam się tego. Przejrzystość w tym obszarze pozwoli uniknąć wielu niedomówień oraz sytuacji konfliktogennych pomiędzy właścicielami, a osobami zatrudnionymi do administrowania ogromnym prywatnym majątkiem jej członków, z czym niestety mamy do czynienia obecnie (protest ponad 200 lokatorów). Na dzień dzisiejszy sytuacja zdaje się być taka, że to najemny pracownik (Zarząd) dyktuje warunki pracodawcy, czyli spółdzielcom. RN zawiera jedynie umowę na świadczenie pracy z Zarządem, zaś jej koszty ponosi nie RN, ale właściciele majątku.
Pojawiły się również zarzuty o nepotyzmie (zatrudnianiu znajomych, przyjaciół i rodzin)?
Osobiście mam również pewne wątpliwości z tym związane. Jednak musimy trzymać się litery prawa i, np. artykuł 57 ustawy Prawo spółdzielcze precyzuje pewne regulacje z tym związane. Sytuacja, o której w tym konkretnym przypadku mowa wymaga doprecyzowania przez ustawodawcę, co wielokrotnie parlamentarzystom uświadamiałem i będę to czynił nadal.
Pojawiły się również kontrowersje, co do działalności funduszu społeczno-oświatowego?
Ustawa dopuszcza istnienie pewnych funduszy i zapis, iż „Spółdzielnia może prowadzić działalność społeczną i oświatową polegającą na krzewieniu zasad spółdzielczości i samorządności”, znalazł swoje miejsce w Statucie naszej Spółdzielni. Mając na uwadze jego wysokość, tj. 30 000 złotych i dokonanie w miarę sprawiedliwego podziału tych środków w przeliczeniu na mieszkańca w naszych zasobach, dałoby po niespełna 0,80 zł na mieszkańca zakładając, że w całości tylko dla nich, a nie podmiotów spoza SM zostanie przeznaczony. Należy się zatem zastanowić, czy fundusz ten nie prowadzi do niepotrzebnych sporów i napięć pomiędzy lokatorami. Czy np. dofinansowywanie wycieczek, czy różnego rodzaju imprez pewnych grup jest „krzewieniem zasad spółdzielczości”? Być może w rozumieniu niektórych przedstawicieli pewnych organów tak, ale… Nie lepiej byłoby, np. środki te przeznaczyć na stricte oświatową działalność, związaną z edukacją w kierunku poprawy bezpieczeństwa na naszych zasobach? Bezpieczeństwa, którego tak nam przecież brakuje, a który to temat jest coraz bardziej aktualny i niestety, coraz częściej traktowany po macoszemu. Potwierdzają to wciąż rosnące w zastraszającym tempie akty wandalizmu, a co za tym idzie – wciąż rosnące koszty usuwania ich skutków, za co płacą z własnej kieszeni lokatorzy – właściciele majątku. Można przeznaczyć je np. na dodatkowe patrole policji, by poprawić stan coraz bardziej zagrożonego bezpieczeństwa.
A czym zajmuje się Komisja Mieszkaniowa, której Pan jest członkiem?
Osobiście uważam, że wspomniana komisja wykonuje pracę za dział windykacji. Ponadto czy do kompetencji członków RN należy godzenie zwaśnionych sąsiadów, skoro jest to obszar zahaczający o kodeks cywilny? Od czego mamy całe zaplecze pracowników umysłowych dyrekcji i poszczególnych administracji?
Jest to więc twór niepotrzebny, a w jej miejsce powinna powstać komisja regulaminowo - statutowa. Tu jest poważny obszar do zagospodarowania, ale póki co – niedostrzegalny dla wielu osób, mimo iż wielokrotnie temat ten podnosiłem.
Wspomniał Pan o próbach ograniczania Pana praw, jako członka RN?
20 stycznia br. na posiedzeniu RN z mieszkańcami próbowano nie udzielić mi głosu. Były różne sytuacje już w przeszłości, co potwierdzają liczne zdania odrębne składane przeze mnie do protokołów, a w jednym z protokołów fakt taki jest nawet odnotowany i dotyczy manipulacji rzekomymi faktami. O tym może przy innej okazji, ponieważ mam pewne plany z tym związane i nie chciałbym na razie o tym mówić ...
Czy członkowie SM mają prawo przysłuchiwać się obradom RN?
W zakresie ich dotyczącym jak najbardziej. Wszelkie uchwały, a przynajmniej ich bezwzględna większość dotyczy ogółu mieszkańców. Poza nielicznymi wyjątkami, np. zahaczające o zapisy ustawy o ochronie danych osobowych, tj. wykluczanie z członkostwa dłużników, są objęte pewną poufnością, ale to kwestia maksimum jednej godziny posiedzenia i Prezydium RN jest zobowiązane do ułożenia takiego porządku obrad, by umożliwić udział obserwatorom. Nie dajmy się ogłupić hasłami co niektórych osób, iż obrady musiałyby się toczyć w salach gimnastycznych w szkołach, czy w chlubie naszego miasta – długo i drogo budowanej hali widowiskowo-sportowej. Na przykład, sala obrad Rady Miasta poza radnymi mieści podczas sesji również dużą grupę urzędników i jest też miejsce dla zainteresowanej obradami publiczności. Jakoś miejsca te nie są do końca wypełniane. To samo byłoby w naszej Spółdzielni.
Pojawiły się informacje, że „niepokornych” lokatorów straszono sądami, podczas posiedzenia RN, 20 stycznia br.?
To smutne spostrzeżenie, ale jakże prawdziwe. Władza, która nie dopuszcza i nie wytrzymuje słów krytyki pod adresem swoich działań stawia się na przegranej pozycji. Takie zachowanie oznacza, iż nie ma woli ze strony decydentów do poprawy sytuacji, które nieprzemyślanymi decyzjami spowodowały powstanie zarzewia konfliktu, który niestety ma obecnie miejsce.
Jest jeszcze druga strona tego medalu. Żyjemy ponoć w kraju demokratycznym, gdzie obywatele w celu wyjaśnienia wątpliwości, których z różnych powodów (znanych tylko sobie) nie chce wyjaśnić ani RN, ani Zarząd – lokatorzy kierują je do różnego rodzaju instytucji. Powyższe przykłady nie mogą być powodem straszenia sądami w związku z tzw. „naruszeniem dóbr osobistych”, tylko dlatego, że ci „niepokorni” wystąpili ze swoimi wątpliwościami do właściwych w ich przekonaniu organów. Gdyby jednak to nastąpiło, byłyby zaprzeczeniem demokracji. Ważnym tu jest zapis artykułu. 4 ust. 8 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych w brzmieniu: „Członkowie spółdzielni, osoby niebędące członkami spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze własnościowe prawa do lokali, oraz właściciele niebędący członkami spółdzielni mogą kwestionować zasadność zmiany wysokości opłat bezpośrednio na drodze sądowej. W przypadku wystąpienia na drogę sądową ponoszą oni opłaty w dotychczasowej wysokości. Ciężar udowodnienia zasadności zmiany wysokości opłat spoczywa na spółdzielni. Członkowie spółdzielni, osoby niebędące członkami spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze własnościowe prawa do lokali, oraz właściciele niebędący członkami spółdzielni mogą kwestionować zasadność zmiany wysokości opłat bezpośrednio na drodze sądowej. W przypadku wystąpienia na drogę sądową ponoszą oni opłaty w dotychczasowej wysokości. Ciężar udowodnienia zasadności zmiany wysokości opłat spoczywa na spółdzielni”.
Tu mieszkańcy wykazali dobrą wolę i próbowali wybrać płaszczyznę dialogu, ale niestety…Uważam, że właściciele majątku (członkowie Spółdzielni) mają prawo do publicznej dyskusji w tematach ich bezpośrednio dotyczących. Więcej, mają niezbywalne wręcz prawo żądać uczciwej odpowiedzi na poruszane zagadnienia i żądać od pracowników, którym powierzono administrowanie ich majątkiem, rozwiązania wszelkich problemów z tym związanych. A z czym się spotykamy? Z próbami wyproszenia ich ze spotkania. Czy wszelkie publikatory spółdzielcze mają być tubą propagandową do odtrąbienia sukcesów, których być może nie ma? Na taki styl działania stanowczo mówię – NIE!
Czy w SM Nowa są respektowane prawa spółdzielców do inicjatywy uchwałodawczej?
Tu problem jest nieco złożony. W wielu przypadkach polega on na tym, że przed Walnym Zgromadzeniem (WZ)spółdzielcy zgłaszają konkretne wnioski w terminach ustawowych, ale niestety nie są to projekty uchwał, o których mowa w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych. Po złożeniu wniosku do czasu rozpoczęcia WZ wnioskodawcy nie żądali od Zarządu przetworzenia przez obsługę prawną Spółdzielni wniosku w projekt uchwały.
A więc reasumując, kto jest dla kogo w SM "Nowa"? Władze dla spółdzielców, czy spółdzielcy dla władzy?
Oczywiście, że władza ma być zawsze do dyspozycji spółdzielców. Nigdy odwrotnie, bo czasy te minęły bezpowrotnie. Ważnym w tym miejscu jest zapis artykułu 1 ust. 1 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, który brzmi: „Celem spółdzielni mieszkaniowej, zwanej dalej „spółdzielnią”, jest zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych i innych potrzeb członków oraz ich rodzin, przez dostarczanie członkom samodzielnych lokali mieszkalnych lub domów jednorodzinnych, a także lokali o innym przeznaczeniu”.
Podsumowując powyższe wypowiedzi dodam, że w naszej Spółdzielni są też pozytywne odniesienia i byłbym niesprawiedliwy w ocenie, nie wspominając o tym. Są to np. uroki związane z estetyzacją budynków w naszych zasobach i ich otoczenia. Jednak to wszystko dzieje się przede wszystkim dzięki rzetelnie płacącym czynsze lokatorom. Zarząd ma w swoim zakresie obowiązków dbanie o potrzeby płacących za to mieszkańców, za co jest sowicie wynagradzany, a RN ma za zadanie nadzór nad realizacją wspomnianych potrzeb. RN i Zarząd muszą wreszcie sobie uświadomić, że dla ogółu członków Spółdzielni są osobami publicznymi, bez względu na to czy to się nam podoba, czy nie.
poniedziałek, 6 lut 2012, Katarzyna Barczyńska