Czy zakupy sprzętu medycznego dla szpitali to jest dar dla chorych dzieci, czy dla dziurawego budżetu ochrony zdrowia?

1.                  Coś pękło, jakieś tabu się złamało.


! Niektórzy autorzy w internecie (np. Łukasz Warzecha czy Łukasz Foltyn) zaczęli kontestować dogmat o świętości i nieomylności Owsiaka. Muszę przyznać, że zaimponowała mi ich odwaga, bo wyznawcy Owsiaka stanowią potężną siłę, a dla nich zgłoszenie jakichkolwiek wątpliwości co do świętości Owsiaka, uznawane jest za opluwanie ich bóstwa.
2. Skoro zaczęła się dyskusja nad świętym Jerzym z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (czy też - jak napisał Warzecha - Świątecznej Przemocy), to i ja zbiorę się na odwagę i od razu przyznam się do grzechu, jaki noszę w sobie od jedenastu lat..
Otóż w 2001 roku, pod koniec mojej kadencji jako szefa NIK w skrytości mojego ducha zrodziła się wątpliwość - dlaczego Owsiak zbiera zawsze na zakup sprzętu medycznego? Zawsze na nic innego, tylko na sprzęt...
Przecież sprzęt niezbędny do wszystkich badań, powinno dostarczyć chorym dzieciom państwo, z budżetu, czy z funduszu zdrowia
To jest psi obowiązek państwa, żeby z zebranych podatków i składek zapewniło ludziom opiekę medyczną i zapewniło dla niej odpowiedni sprzęt.
Więc Owsiak zakupując sprzęt medyczny dla szpitali, raczej budżet ratuje, a nie dzieci.
To jest coś podobnego do sytuacji, gdy pewien biznesmen sprawił dobroczynność dzieciom z domu dziecka, bo sfinansował remont dachu, a dzieci mu za to deklamowały wierszyki i wręczały kwiatki W rzeczywistości nie dzieciom pomógł, tylko staroście, któremu na ten remont brakło kasy.
3. Jak sięgam wstecz, w mroki mojej coraz dłuższej, choć słabnącej pamięci, zwłaszcza tej z NIK-u, to zakupom sprzętu medycznego dla publicznej służby zdrowia zawsze towarzyszyły afery. Raz po raz wychodziły na jaw zakupy dokonywane bez przetargu albo na przetargach przekręconych, zakupy za drogie, zbędne, albo też sprzętu marnej jakości, za który nieraz wielokrotnie przepłacano.
Pamiętam, że jedna z kontroli - rozpoczęta jeszcze za kadencji prezesa NIK Lecha Kaczyńskiego, a przeze mnie kończona - wykazała na przykład zakupy jakiejś wielkiej liczby stolików do badania niemowląt, za które płacono po cztery tysiące złotych, chociaż na rynku były dostępne niemal takie same stoliki innej firmy, kosztujące złotych czterysta.
A inna kontrola natrafiła w szpitalnych piwnicach na stosy nowego sprzętu, zakupionego za ciężkie miliony (wielokrotnie większe od zbieranych przez Owsiaka) i leżącego w nierozpakowanych pudłach, bo albo nie był on potrzebny, albo był (na przykład rezonans magnetyczny!), ale brakowało odpowiednich pomieszczeń, żeby go tam wstawić.
Zakupy sprzętu medycznego to był zawsze w świetle kontroli NIK obszar podwyższonego ryzyka korupcji, a czasem wprost na korupcję wskazujący.
4. Wracając do moich grzesznych myśli - a więc już w 2001 roku przymierzałem się do kontroli NIK, dotyczącej fundacji Owsiaka, ale nie wprost samej fundacji, bo ona jako podmiot prywatny kontroli NIK nie podlega, tylko wspierania jej przez podmioty publiczne.
Chodziłem z ta myślą przez kilka miesięcy, ale nadszedł koniec mojej kadencji w NIK i ostatecznie przeciw świętości Owsiaka zgrzeszyłem tylko myślą i mową, ale już nie uczynkiem.
5. Dziś można by do tej grzesznej myśli wrócić i jednak wystąpić do NIK o taką "okołoowsiakową" kontrolę, w toku której do zbadania i wyjaśnienia byłyby dwie zasadnicze kwestie:
Po pierwsze - jak wykorzystywany jest sprzęt, dostarczony szpitalom przez Owsiaka. Czy ten sprzęt fizycznie dotarł do szpitali, czy jest zainstalowany i wykorzystywany (a może leży w paczkach?), czy jest on odpowiedniej jakości, krótko mówiąc, czy jest z niego publiczny pożytek i jakie są tego pożytku rozmiary? Czy na przykład nie jest tak, że na owsiakowym sprzęcie ktoś prywaciznę sobie robi.
Myślę, że przeciw takiej kontroli sam Owsiak nie powinien protestować, bo powinno mu zależeć na jak najlepszym wykorzystaniu jego darów.
6. Po drugie - to już Owsiaka pewnie mniej ucieszy - jakie są nakłady publicznych instytucji (bo nakłady prywatnych instytucji czy osób nas nie obchodzą) na prowadzenie bądź promocję akcji Owsiaka? Ile na to wydaje telewizja publiczna (podejrzewam, że są to ogromne pieniądze), ile na organizacje festynów Owsiaka z miejskich kas wydają samorządy?
Ile wydała chociażby Kancelaria Prezydenta, eksponująca rozświetlone serce na prezydenckim pałacu (krzyż przeszkadzał, symbol Owsiaka nie przeszkadza).
Chciałbym, żeby te wszystkie publiczne wydatki zostały zliczone i zbilansowane z publicznymi korzyściami, jakich przysparza sprzęt zakupiony przez Owsiaka.
Krótko mówiąc - ile Owsiak dał, a ile wziął, żeby dawać?
Następnie zaś należałoby po księgowemu obliczyć - czy wspieranie akcji Owsiaka z punktu widzenia publicznego interesu jest gospodarne i celowe? Czy przypadkiem nie jest tak, że gdyby zebrać wprost te wszystkie nakłady z publicznej kasy, jakie idą na wspieranie orkiestry Owsiaka, nie można by za nie kupi√ znacznie więcej sprzętu medycznego dla dzieci, niż sam Owsiak go nakupił.
7. Mógłbym sam zawnioskować taką kontrolę, ale lepiej, żeby jakaś grupa posłów to zrobiła, w końcu NIK nie Europarlamentowi podlega, tylko Sejmowi.
Jak państwo sądzą - czy warto zarazić posłów tą grzeszną myślą?

 

Janusz Wojciechowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego z listy Prawa i Sprawiedliwości.