Joanna Senyszyn jest jedną z najbardziej wyróżniających się kobiet- polityków, nie tylko  LiD, a przedtem z SLD. Słynie z charakterystycznego głosu- pokłosia zapalenia strun głosowych, ekstrawaganckich strojów i ciętego języka wobec prawicy i Kościoła katolickiego. Jest ikoną lewicy postkomunistycznej.

Jej mąż, Bolesław, pozostaje w cieniu żony, mimo, że w Gdańsku jest dość wziętym adwokatem. Z tego cienia wysunął się ostatnio, gdy okazało się, że reprezentuje interesy Niemca żądającego od Polski zwrotu nieruchomości.

Nagła miłość do Polski

Sprawa toczy się przed sadem w Olsztynie. Chodzi o tereny nad Jeziorem Krzywym, którymi przez lata nie interesował się nawet pies z kulawą nogą. Ich właściciele wyjechali do RFN, w 1997 r. grunty przejął skarb państwa, w 1990 r.- zostały przekazane miastu Olsztyn i stały się jego własnością

Dziś ma tam powstać osiedle domków jednorodzinnych i bloki. Naturalnie – ceny ziemi poszły w górę i według obliczeń wartość gruntu wynosi około 100 milionów złotych. Znajduje się na nim m.in. Olsztyński Klub Sportowy, w tym baza kajakarzy przygotowujących się właśnie do olimpiady w Pekinie.

I pojawiły się roszczenia. Miłość do Polski odkrył w sobie mieszkający w Niemczech dr filozofii - Jan Josef Bolewski i wystąpił przeciwko władzom Olsztyna, żądając zwrotu 23,5 hektarowej ojcowizny. Jego pełnomocnikiem został Senyszyn, przyjmując za linię procesową wykazanie, że skomunalizowanie nieruchomości i jej przejęcie przez gminę było bezprawne.

-Właściciel tej ziemi nie porzucił, nie utracił też polskiego obywatelstwa. Dlatego chcemy, by sąd wpisał w księdze wieczystej mojego mocodawcę jako prawowitego właściciela- mówił mediom. Uważa także, że decyzja była nieprawidłowa, gdyż została podjęta na mocy rozporządzenia wojewody, a nie na mocy decyzji. Sprzeczność z prawem to najczęstszy argument- wytrych w większości postępowań tego typu.

28 grudnia 2007 r. sprawa na pierwszej rozprawie została zawieszona na wniosek Senyszna. Decyzje uzasadniał tym, że w sądzie złożył wniosek o rozpoczęcie postępowania spadkowego. Poza tym trwa też postępowanie administracyjne w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji o uchylenie decyzji o skomunalizowaniu tej nieruchomości w 1992 roku. Takie postępowanie z reguły trwa około pół roku.

Dodatkowego smaku dodaje okoliczność, że Lila Mirosław, radca prawny Urzędu Miasta, o wniosku Bolewskiego, dotyczącym skomunalizowania nieruchomości, dowiedziała się ….na rozprawie, mimo, że jego pismo leży w ministerstwie od października, a ratusz musi tam dostarczyć dokumenty dotyczące działki.

Moralność to rzecz zbędna

Senyszyn jest pewien, że z sądu jako wygrany wyjdzie jego klient, Niemiec:-

Żyjemy w państwie prawa. Ta sprawa będzie przełomem. Wiele osób zaczęło się do mnie już zgłaszać z zapytaniem, czy istnieje możliwość odzyskania dla nich ziemi- mówił ,,Super Expressowi”. A zapytany o moralność odpowiada, ż e to rzecz zbędna, gdyż jest zawodowcem.

Joanna Senyszyn uważa, że atakujący jej męża za przyjęcie prowadzenia sprawy Bolewskiego nie mają racji. Pisała na swoim blogu internetowym na portalu.Onet.pl: Wbrew prasowym i blokowym insynuacjom – prowadzenie sprawy przez mojego męża jest działaniem w interesie Polski i Polaków, gdyż każdy bez względu na narodowość i obywatelstwo- ma prawo do występowania przed sądami w UE w swoich sprawach oraz prawo do ustanawiania pełnomocnika procesowego, a adwokat nie jest upoważniony do oceny roszczeń klienta, gdyż rozstrzygniecie zgodne z obowiązującymi przepisami należy do sądu. Ojciec klienta mojego męża, obywatel polski w 1949 roku wrócił do Polski ze Stanów Zjednoczonych z zamiarem osiedlenia się na stałe w kraju swoich przodków(…). Mieszkał w Polsce do 1978 roku kiedy to – jak wielu Polaków – wyjechał z rodziną, gdzie uzyskał obywatelstwo niemieckie, a utracił polskie. Jego ziemia została wówczas przejęta przez Skarb Państwa, zdaniem powoda bezpodstawnie. Dlatego postanowił wystąpić o zwrot ojcowizny. Na pełnomocnika wybrał mojego męża.

A mąż się zgodził…. Ma identyczne poglądy na rzeczywistość jak żona. Jak wynika z portalu SLD był delegatem z Gdyni na III kongres tej partii w grudniu 2004r. Cieszył się zaufaniem ówczesnej władzy , gdyż w tym czasie był też przewodniczącym Rady Nadzorczej Stoczni Gdynia. Został odwołany 7 lutego 2006 r. gdy rządziło PiS.

 I nie kto inny jak lewica z poparciem środowisk Unii Wolności, dzisiaj częściowo w Platformie Obywatelskiej, blokowały przez lata starania sejmowej prawicy o zmianę statusu polskich nieruchomości na tzw. Ziemiach Odzyskanych ze statusu użytkowania wieczystego na prawo własności, co miało właśnie zabezpieczyć naszych rodaków przed roszczeniami niemieckimi. Nie uniemożliwiły ich traktaty polsko – niemieckie z listapada1990 roku. ,a zwłaszcza ten z 17 czerwca 1991 r. ,,o przyjaznym sąsiedztwie i dobrej współpracy”, oba podpisane przez Krzysztofa Skubiszewskiego, ministra spraw zagranicznych w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego. Do drugiego z traktatów niemiecki minister spraw zagranicznych Hans Dietrich Genscher dołączył list, w którym stwierdził, że traktat nie dotyczy kwestii własnościowych. Minister Skubiszewski nie oponował. Dziś list Genschera stanowi jedną z głównych podstaw niemieckich roszczeń. Osiem lat później za swoją działalność Skubiszewski dostał Order Orła Białego od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego……

Po Trawny przyjdą inni

Roszczenia Bolewskiego nie są pierwszymi, jakie dotykają polskich właścicieli prywatnych i miasta, szczególnie na terenie Warmii i Mazur, ze strony przesiedleńców do Niemiec. I  nie ostatnimi.                                                                                                                                           Obecnie toczy się około 160 spraw.

Najbardziej znana jest ta z udziałem Niemki Agnes Trawny, która wystąpiła o zwrot posiadłości we wsi Narty koło Szczytna i w Witkówku, domagając się także odszkodowania za pozostałe grunty, które decyzją ówczesnego naczelnika gminy podzielono na 32 działki i sprzedano nabywcom. Roszczenia wynoszą 2,5 miliona złotych: 1,5 miliona wobec skarbu państwa i 1 miliona wobec gminy. 6 lutego  Sąd Apelacyjny w Olsztynie ma rozstrzygnąć apelację od wyroku oddalającego te roszczenia.

Wcześniej olsztyński Sąd Rejonowy orzekł , że obywatelka Niemiec nie ma prawa żądać zwrotu nieruchomości, gdyż w latach 60 i 70, ówczesna Rada Państwa nie wydała aktów prawnych utraty obywatelstwa osobom, które wyjeżdżały do Niemiec. W  2003 r., w tym konkretnym przypadku, minął ponadto termin na występowanie z roszczeniami, a Trawny mogła zrobić to wcześniej, gdyż regularnie odwiedzając Polskę znała status ziemi.

W innej sprawie , na mocy wyroku polskiego Sądu Najwyższego w 2005 r. TRawny odzyskała gospodarstwo rolne w Nartach. Orzeczenie Sądu było równoznaczne z eksmisją dla polskich emeryckich rodzin Głowackich i Moskalików. Podobnie jak w przypadku Bolewskiego, gospodarstwo należało – tu przez 30 lat – do skarbu państwa, pozostając w zarządzie Nadleśnictwa Szczytno. Trawny opuściła je w 1997 roku, kiedy jako tak zwany późny przesiedleniec wyjechała do Niemiec. Nic na tym nie traciła, wręcz przeciwnie, gdyż osoby z takim statusem otrzymywały rekompensaty od niemieckiego rządu za pozostawiony w Polsce majątek oraz dostawały środki finansowe na zagospodarowanie się w ojczyźnie. Nierzadko również zapisywały się do organizacji tzw. wypędzonych w rodzaju BdV Eriki Steinbach. Tzw. przesiedleńcy do Niemiec w latach 1950-1990 to około milion osób, w tym ponad 150 tys. z województwa warmińsko- mazurskiego, gdzie istniało wówczas około 60 tys. gospodarstw 50-60 –hektarowych. Po podsumowaniu skala pełnych roszczeń dotyczyłaby tysięcy hektarów ziemi uprawnej, a także lasów państwowych. W sprawach , jakie toczą się teraz i w przyszłości w Polsce, niebagatelne znaczenie będą miały zapisy w księgach wieczystych, a tu jak wskazuje chociażby sytuacja na Opolszczyźnie sytuacja przez wiele lat dla Polaków bardzo niekorzystna.

SLD- owiec głosował na dwie ręce?

Broni go Senyszyn!

Bolesław Senyszyn nie ogranicza się li tylko do spraw reprezentowania Niemców. Wspiera prawnie środowiska gejowskie. Broni polityków SLD.W grudniu 2003 r. 62 letni radny SLD Władysław Łęczkowski, członek komisji rewizyjnej i ławnik, w trakcie sesji Rady Miasta Gdańska zagłosował na dwie ręce: nie tylko za siebie, ale także za swoją klubową koleżankę Barbarę Meyer, gdy oddał dwa głosy na ,,nie” w sprawie uchwały dotyczącej bonifikaty przy sprzedaży mieszkań komunalnych. Oszustwo wykryte zostało przez radnego Bogdana Oleszka. Po przejrzeniu filmu z sesji okazało się ponadto, że Łęczkowski głosował na ,,dwie ręce” jeszcze dwukrotnie przy innych okazjach. Doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa złożył przewodniczący Rady. 12 lipca 2005 r. sąd skazał Łęczkowskiego na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz na kary 3- letniego zakazu pełnienia funkcji publicznych oraz wpłaty 2 tysięcy złotych na cel społeczny. Senyszyn zapowiedział wniesienie apelacji, brak jest jednak informacji o dalszych losach postępowania.

Przed ogłoszeniem wyroku Senyszyn wniósł o uniewinnienie radnego. Argumentacja charakterystyczna: nie może być mowy o zarzucie poświadczenia nieprawdy w dokumencie, jakim jest głosowanie na dwie ręce. Sam wynik głosowania nie jest jeszcze żadnym dokumentem: - Jeśli ktoś podczas głosowania podniósłby do góry dwie ręce to coś fałszuje?

To może być naganne etycznie, ale tylko tyle. Aby głosowanie stało się dokumentem musi być formalnie przyjęte, musi być ogłoszona konkretna uchwała- przekonywał.

                                                            *      *     *

Sprawy ,,roszczeniowe” to olbrzymie pieniądze dla prawnika. Obok nich powinno być jeszcze coś takiego jak poczucie czystości moralnej. Rzecz obca środowisku postkomunistycznemu.

Katarzyna Pręgowska ,,Nasza Polska” Nr. 3 z 15 I 2008 r.